Przedwczoraj
miałem bardzo dziwny dzień. Od samego rana było słychać co jakiś czas wybuchy,
po których Mama zachowywała się jak wariatka i podpuszczającym tonem zachęcała
mnie do zabawy. W sumie, to wcale mi to nie przeszkadzało. Każdy powód do
zabawy jest dobry, a jeżeli ten dźwięk zwiastuje jej rozpoczęcie, to ja nie mam
nic przeciw. Wieczorem kiedy strzelali częściej niż w ciągu dnia, we trójkę, a
w sumie to we czwórkę, bo Kong wybrał się z nami, poszliśmy do ogrodu. Zabawa
była przednia, choć trochę stresująca. W końcu nie mogłem zwracać żadnej uwagi
na wystrzały, bo jeszcze Mama narobiłaby mi, tymi swoim tekstami, wstydu przed
kolegami z osiedla. Tak więc, bawiłem się, i nawet ucho mi nie drgnęło na te
wszystkie wybuchy. Nie wiem o co to całe halo, bo przecież jestem odważny, i
może boję się własnego odbicia w szybie drzwi od balkonu, ale nie jakiś tam
głupich fajerwerków. Jednak z uwagi na to, że nie wszystkie psy, zwierzęta, a
nawet ludzie, są tak bohaterscy jak ja, to jednak mam nadzieję, że Wy odpuściliście
sobie strzelanie, tak jak moja rodzina i nie macie na sumieniu żadnej istoty.
Najlepszego w Nowym Roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz