sobota, 11 kwietnia 2015

DZIKA DZICZ

Bull jest dziki, bull jest zły. Bull ma bardzo ostre kły. Bzdura! Mama mówi, że zanim się na mnie zdecydowała, słyszała, że doświadczenia z innymi rasami na niewiele się przydadzą. Całkiem nie rozumiała jak, to możliwe. Pies, to pies. Czas pokazał, że rzeczywiście poprzednie doświadczenia z czworonogami, może sobie wsadzić w buty. Podobno, jestem swego rodzaju dzikim zwierzem. Ta dzikość absolutnie nie przejawia się w instynkcie łowczym. Można po prostu użyć eufemizmu, i powiedzieć, że mam własną osobowość. Działam po swojemu. Na każdy temat mam własne zdanie, potrafię pyskować, posiadam całą masę zainteresowań, które staram się rozwijać, a jak coś mi nie podpasuje, to strzelę focha i to takiego, że będzie widać jak wywracam oczami z niezadowolenia (a kto ma bulla, ten wie, jakie mamy małe oczka i jak trudno to dostrzec). Z drugiej strony, jestem mega uczuciowy. Nie zasnę, jeżeli nie będę przytulony do rodziców, ani nie położę się spokojnie, jeżeli nie będę ich mieć w zasięgu wzroku. Zdarza się, że można się o mnie potknąć. Z bullem nie ma lekko. Swoje ważę, a lubię deptać wszystkich, zwłaszcza jak leżą. Taka ze mnie mieszanka wybuchowa, płochliwa gazela, potulny baranek, ale nie pies. 


wtorek, 24 marca 2015

SUPERDOG

W życiu każdego człowieka i bulla też, zdarzają się momenty przełomowe. Dla przykładu, Spidermana ugryzł pająk, a Batman wpadł do jaskini pełnej nietoperzy. Moja historia jest znacznie bliższa tej, którą przeżył Peter Parker. Niby zwykły dzień, choć nie wycieczka szkolna. Niedziela jak niedziela, z popołudniowym spotkaniem na szaleństwa z innymi bulterierami. Biegam jak zwykle. Trochę dokuczam Stefanowi, potem czepiam się Bazyla. Wszyscy uważają, że latam jak szalony, i nagle okazuje się, że dosłownie się unoszę. Mama od zawsze powtarzała, że jestem niezwykły i sprawdziło się. Potrafię latać. Brakuje mi co prawda peleryny z wielkim złotym „Y”, ale to może w przyszłości. Czekam teraz, aż wydrukują mnie na pierwszych stronach gazet, a Marvel i DC Comics, zaczną rywalizować o stworzenie komiksu o moich przygodach. Yoshi superbohater!



niedziela, 15 lutego 2015

To już rok!

Dziś obchodzę wyjątkową rocznicę. Dokładnie rok temu, w moim życiu, wydarzyło się coś niezwykłego. Na początku strasznego. Przyjechały po mnie dwa człowieki, i tak po prostu zabrały, od mamy, od rodzeństwa, od wszystkiego, co znałem. Bardzo się bałem, na początku nie przestawałem się telepać. Ci nowi, starali się mnie jakoś ośmielić – mówili debilnymi głosikami, pokazywali jedną, drugą, trzecią zabawkę, ale to mi wcale nie pomagało. Wtedy, coś zobaczyłem. Był to rzep, przy mankiecie kurtki, jak się później okazało mojego nowego Taty. Niepewnie podszedłem i zacząłem go podgryzać, a później już jakoś poszło. Zacząłem rozdawać buziaczki, i tak robię do dziś, zresztą nie tylko to, bo ubrania też dalej lubię podgryzać. Po wielu godzinach, spędzonych w samochodzie, w końcu dojechaliśmy do domu, gdzie czekała jeszcze Babcia. Nie spodziewałem się, że tak przerażające wydarzenie, przemieni się we wspaniałą przygodę. 


sobota, 14 lutego 2015

BULLENTYNKI

Dziś dla wielu osób jest naprawdę wyjątkowy dzień. Ja również zaliczam się do tego grona. Nie ma nic przyjemniejszego, niż okazywanie bliskim swoich uczuć. Nawet kiedy Mama, czy Tata, nie chcą moich buziaków, bo właśnie skończyłem poranną toaletę, to i tak wiem lepiej, że muszę im je sprezentować. Niektórzy uważają, że bull to wielki mięśniak i maszyna do zabijania, a to nieprawda. Moja postura jest uwarunkowana tylko jednym. W małej klacie, moje gigantyczne serducho po prostu by się nie zmieściło. Życzę wszystkim wiele miłości przez cały rok. Jeżeli, z jakiś powodów, jej Wam zabraknie, to poszukajcie w okolicy bulla. Na pewno w jego wielkim sercu znajdzie się miejsce również i dla Was. 


czwartek, 12 lutego 2015

TŁUSTY CZWARTEK U BULLA

Dziś rozpoczyna się trzydniowy maraton. Maraton nie byle jaki, bo dni wyjątkowych. Na starcie, mamy Tłusty Czwartek, następnego dnia, piątek 13-go, a pojutrze, Walentynki. O ile piątek, ani liczba 13, nie robią na mnie wrażenia, tak zupełnie inaczej jest w przypadku dwóch pozostałych dni. Walentynki, to święto dla mnie wprost idealne, bo w końcu kocham cały świat, ale o tym więcej w sobotę. Natomiast Tłusty Czwartek, dzień celebrowania obżarstwa, czyż może być coś wspanialszego. Sam, co prawda pączków jeść nie mogę, ale za to Mama, żeby mi nie było przykro, od samego rana częstuje mnie żwaczami i innymi psimi łakociami. Na dodatek, mam donuta jak żywego, ale z pluszu. W środku z moim ulubionym nadzieniem – piszczałką. To na pewno będzie bardzo pyszny dzień. 


czwartek, 15 stycznia 2015

Na Nowy Rok przybywa dnia na bullowy skok

Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok? To z pewnością pomyłka, bo na Nowy Rok przybywa dnia na bullowy skok. Już nie mogę się doczekać coraz dłuższych spacerów, szaleństwa na łące i skoków po patyk. Wiosno czekam na Ciebie! 



wtorek, 13 stycznia 2015

PIERWSZA PSIA MIŁOŚĆ

Razem z rodzicami, najbardziej lubię oglądać programy przyrodnicze, zwłaszcza te o psach. Z jednego z nich dowiedziałem się, że bulteriery powstały na skutek skrzyżowania wielu ras. Moimi przodkami są: różne teriery, buldog, chart, a nawet dalmatyńczyk. Nic więc dziwnego, że mam słabość do dalmatyńczyków i po raz pierwszy zakochałem się właśnie w przedstawicielce tej rasy. Ciągnie swój do swego. Sara była moją najlepszą przyjaciółką i towarzyszką zabaw. Niestety jak w tanim romansie, pojawiły się przeszkody i Sara musiała wyprowadzić się z naszego osiedla. Na zawsze jednak pozostanie w moim sercu. Przypominam sobie o niej za każdym razem, kiedy widzę pojawiające się na moim ciele czarne ciapki, które są podobno spadkiem po genach dalmatyńczyka w mojej rasie. 


Kto się czubi ten się lubi.


piątek, 9 stycznia 2015

PIES OSIOŁ

Nie idę! Zapomnij! Nie, bo nie i już! Tak wyglądały moje pierwsze spacery. Nie lubiłem, nie chciałem i zdecydowanie nie rozumiałem, zamiłowania innych czworonogów do tego rodzaju aktywności. Samo hasło, „na dwór” całkiem fajne, zakładanie obróżki też. Skoki i radość, ale potem otwierali drzwi i czar pryskał. Rodzice chcieli mnie przechytrzyć i zabierali smaczki albo zabawki, ale nie ze mną te numery. Byłem sprytniejszy. Mówili, że żaden ze mnie bull, tylko zwykły osioł. Zwykły czy niezwykły, to ja nie wiem, ale chodzić nie chciałem. Ewentualnie siku pod domem i z powrotem (ewentualnie, bo czasami głupio mi było robić poza domem, więc trzymałem do powrotu i robiłem w przedpokoju od razu po przekroczeniu progu). Myślicie, że szybko się znudziłem? A gdzież tam! Jeszcze jako 6-cio miesięczny szczeniak lubiłem się zapierać. Potem mi się znudziło, ale czasami dla rozrywki, przypominam rodzicom jaki potrafi być ze mnie osioł.


piątek, 2 stycznia 2015

SYLWESTER U PSA

Przedwczoraj miałem bardzo dziwny dzień. Od samego rana było słychać co jakiś czas wybuchy, po których Mama zachowywała się jak wariatka i podpuszczającym tonem zachęcała mnie do zabawy. W sumie, to wcale mi to nie przeszkadzało. Każdy powód do zabawy jest dobry, a jeżeli ten dźwięk zwiastuje jej rozpoczęcie, to ja nie mam nic przeciw. Wieczorem kiedy strzelali częściej niż w ciągu dnia, we trójkę, a w sumie to we czwórkę, bo Kong wybrał się z nami, poszliśmy do ogrodu. Zabawa była przednia, choć trochę stresująca. W końcu nie mogłem zwracać żadnej uwagi na wystrzały, bo jeszcze Mama narobiłaby mi, tymi swoim tekstami, wstydu przed kolegami z osiedla. Tak więc, bawiłem się, i nawet ucho mi nie drgnęło na te wszystkie wybuchy. Nie wiem o co to całe halo, bo przecież jestem odważny, i może boję się własnego odbicia w szybie drzwi od balkonu, ale nie jakiś tam głupich fajerwerków. Jednak z uwagi na to, że nie wszystkie psy, zwierzęta, a nawet ludzie, są tak bohaterscy jak ja, to jednak mam nadzieję, że Wy odpuściliście sobie strzelanie, tak jak moja rodzina i nie macie na sumieniu żadnej istoty. Najlepszego w Nowym Roku!